O Świętach Wielkanocnych w nieco innym, mniej radosnym, ale jak najbardziej refleksyjnym tonie. I krótko, gdyż za moment idę spotkać się z przyjaciółmi, bo między innymi na spędzaniu czasu z najbliższymi polegają święta, nie tylko te.
Mnie to mnie powinno już dziwić. Właściwie nie dziwi, lecz... rozczarowuje? Szokuje?
Święta i wszelkie sprawy "religijne" już dawno wciągnięto w sferę profanum. Zaduszki to już bardziej Halloween. Boże Narodzenie to żarcie, lampki i prezenty.
Nie powinien mnie też dziwić pęd do rywalizacji. Kto ma lepiej oświetlony dom i lepszą choinkę. Kto kupi droższy prezent na Komunię Świętą. Właściwie mnie to nie dziwi, lecz... tak, rozczarowuje i szokuje.
Kilka dni temu, podczas oglądania telewizji (zjawisko niezwykle rzadkie), natknąłem się na świąteczną reklamę pewnego supermarketu. A, chrzanić to. Nie "pewnego". Chodzi o E.Leclerc.
Przetarłem oczy ze zdumienia, kiedy zobaczyłem chłopczyka, który mówił, dość zadziornie zresztą: "I co? Kto ma najlepszy koszyk?".
[Reklama do obejrzenia TUTAJ]
Czego są dzisiaj uczone dzieci? Że nawet Wielkanoc to czas wyścigu i rywalizacji? Że są gorsze i lepsze "koszyczki"? Że Święta Wielkiej Nocy polegają na tuningowaniu swoich "koszyczków", a nie na radowaniu się zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa, który umarł na krzyżu, żeby odkupić nasze grzechy?
Mógłbym w tym miejscu napisać kilkunastostronicowy esej, ale miało być krótko. Zresztą, macie swój rozum i domyślacie się, do czego zmierzam.
Życzę Wam rodzinnych, ciepłych i spokojnych Świąt. Po prostu.
Pamiętajcie o ich istocie i nie dajcie się wciągnąć w skrajny konsumpcjonizm!
Pozdrawiam,
Niezależna Krytyka! :)
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza